Lista aktualności
Ekstremalny Rajd na Orientację HARPAGAN–51 Bytów 2016
HARPAGAN 51: DAĆ Z SIEBIE WSZYSTKO
Przyjechali do Bytowa całej Polski. Prawie 1300 osób wzięło udział w 51 edycji Ekstremalnego Rajdu Na Orientację HARPAGAN. Próbowali swoich sił na trasach rowerowych (200, 100 i 50 km) , pieszych ( 100, 50, 25 i 10 km) i mieszanej 50km pieszo,100 na rowerze. Harpagan ma już 25 letnią tradycję. To kultowa impreza ekstremalna, znana nie tylko w kraju, ale i za granicą. Uczestniczyli w nim już goście z Niemiec, Czech, Białorusi, Słowacji, Norwegii, Łotwy, Holandii, Rosji, Ukrainy, Irlandii, Belgii, Szkocji, a nawet z RPA i Chin. Założeniem Harpagana jest, aby każda edycja odbywała się w innym miejscu Polski Północnej. Jednak czasem wracają - do miejsc najciekawszych, takich jak Bytów.
Każdej edycji ERnO Harpagan przyświeca motto: „ Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono". Tu nie ma przegranych. Liczy się satysfakcja z pokonanego odcinka, zapał do poprawienia wyniku w kolejnej edycji. Zwycięzcami imprezy są wszyscy, którzy odważyli się wystartować i nie jest ważne jaki dystans pokonali. Od piątku 15.04 do niedzieli 17.04 na parkingach Bytowa stało wiele aut z rejestracjami z całej Polski. Bazą rajdu była SP nr 5. Tam mieściło się centrum dowodzenia, punkt informacyjny, stoiska, stołówka. Tam na dużych ekranach sprawdzało się wyniki. Tam też, na podłodze sali gimnastycznej, nocowało wielu uczestników. Start i meta znajdowały się na dziedzińcu zamkowym. W piątek o 21.00 wystartowała trasa piesza 100km. Ponad 200 śmiałków z mapami w reku i latarkami czołówkami ruszyło w ciemność rzepnickiego lasu, by szukać wyznaczonych punktów. A od rana do wieczora w sobotę, przez miasto, przewijali się ludzie w różnym wieku, idący, biegnący, jadący na rowerach. Przeważnie z plecakami i w sportowym stroju. Wspólnym elementem w ich wyglądzie była mapa i kompas w ręku oraz zielony numer startowy.
DOSKONAŁA WSPÓŁPRACA
Karol Kalsztein, główny organizator Harpagana : W Bytowie jesteśmy już drugi raz. Wróciliśmy tu po 12 latach. Gdy gdzieś bardzo nam się podoba, łamiemy założenie, że każda edycja rajdu powinna być w innym miejscu. Pierwsze wrażenie? Od razu nam się rzuciło w oczy że Bytów wypiękniał. Teraz to zupełnie inne miasto niż przed laty. Dużo przestrzeni, dogodnych przejść, czysto, wiele odświeżonych domów, nowy rynek. To duży sukces włodarzy miasta. A zamek, jako miejsce rozpoczęcia i zakończenia rajdu, jest niespotykaną nigdzie atrakcją. Jeśli chodzi o sam rajd, również prawie wszystko jest inne. Kiedyś mieliśmy 2 trasy: rowerową i pieszą, dziś tras jest 8. Pierwszy raz, w 2004 r. naliczyliśmy, o ile pamiętam, nieco ponad 800 uczestników. Teraz zapisało się ponad 1200, a razem z nie zgłoszonymi osobami towarzyszącymi, na trasach może być 1400 albo i więcej. Teraz bardzo pomaga nam elektronika. Mamy elektroniczny system potwierdzania punktów i system satelitarny, który namierza naszych ludzi. To bardzo ważne, by w sytuacji kryzysowej, wiedzieć, gdzie kto jest. W przyszłości może i uczestnicy będą podobnie monitorowani, gdyż takie możliwości już są. Na trasie pieszej 50km, 5 uczestników miało nasze nadajniki, co dało możliwość śledzenia całej trasy prze internet, w relacji na żywo.
Dominika Bąkowska z Gdańska, szef zespołu informacyjnego Harpagana: Współpraca organizatorów z Urzędem Miasta i Nadleśnictwem Bytów przebiegała doskonale. Rozmawialiśmy jak równorzędni partnerzy i wszystko co ustaliliśmy zostało bezbłędnie spełnione. Byliśmy w stałym kontakcie z przedstawicielami nadleśnictwa, do przygotowań włączył się pan nadleśniczy. Bezpośrednio pomagali nam w tworzeniu tras Jerzy Sudoł i Marek Skierka. Nawet jeden z bytowskich leśników, Leszek Sudoł, zaangażował się jako nasz pilot. Jego znajomość terenu, było dla nas bezcenna. Sprawnie poszło też ustalanie tras z innymi nadleśnictwami, przez które przebiegały . Prowadziły one aż pod Miastko, Warcino, Kępice. Ścisły sztab przygotowujący wszystko, liczy zawsze około 40 osób. Każdy ma swoje zadanie, i swoich wolontariuszy. W sumie wolontariuszy mieliśmy około 180. Część nich przyjechała z nami z Trójmiasta, ale pomagali nam również harcerze z Parchowa i Bytowa oraz inni młodzi bytowiacy. – Na zamek stawiłam się o 7 rano. I cały czas miałam dużo do zrobienia. Ostatnie godziny spędziłam na mecie. Pierwszy raz obsługiwałam taka imprezę. Nie kusiło mnie wcale, aby wziąć udział w rajdzie. Tu, na miejscu tyle się działo, panuje niepowtarzalna atmosfera! A to, że jest się częścią tak wielkiej imprezy, jest niesamowite i fascynujące!- mówi wolontariuszka Maja Bazal z Bytowa.
HARPUŚ „URODZIŁ" SIĘ W BYTOWIE
Nazwa „Harpuś", po raz pierwszy pojawiła się w 2004r podczas 27 edycji Harpagana w Bytowie. Oznacza ona najkrótszą , 10 km trasę pieszą, która obecnie jest najliczniej obstawiana. W 2004 r. po raz pierwszy oficjalnie weszła w skład tras Harpagana. Po raz drugi, pojawiła się, po długiej przerwie, dopiero na 45 edycji, w Kolbudach. „Harpuś" powrócił, tym razem na stałe. W sobotę, na 10 km ruszyło aż 218 osób! Wędrowały całe rodziny, traktując to jako świetny sposób na spędzenia razem czasu wolnego na świeżym powietrzu. - Trasa była ciekawa. Górki, dołki, podejścia, zejścia. Szliśmy rodziną wielopokoleniową: Ja, moja córka i jej dzieci, czyli moje wnuki. Z nami, w wózku, roczny Borys. Gdy chciałyśmy skrócić trasę idąc na przełaj, to ja niosłam dziecko, a córka wózek. Starsi chłopcy są już wprawieni w takich marszach, gdyż lubimy tego typu imprezy i często w podobnych uczestniczymy. Do mety dotarliśmy w 2.5 godz. Jeden z wnuków, Igor Tomaszewski, zajął 3 miejsce i już się pyta kiedy znów pójdziemy. Gdy zapisywałam naszą grupę rodzinną na rajd, to nie widziałam na liście nikogo z Bytowa i zastanawiałam się, dlaczego? Czy ludzie wolą przed telewizorami siedzieć?- mówiła bytowianka Jolanta Dębska - Przyjechaliśmy tu z Trójmiasta grupą rodziny i przyjaciół: Wojtek, Maciek, Tadzio, Marek, Piotr, Jaś, Magda, Joasia. Przeszliśmy Harpusia w 4godz i 15minut.Bardzo nam się podobają okolice Bytowa. Byliśmy już na takim rajdzie w Lipuszu, tam był łatwiejszy teren i mieliśmy lepszy czas- powiedziała Anna Sychta z Gdańska .Najmłodszą uczestniczka rajdu była 6 miesięczna Zuzia Klecha. Jej mama poprzednie rajdy przejeżdżała wraz z mężem na rowerach. Tym razem musieli się rozdzielić. Paweł pobił życiowy rekord na trasie 200km, a jego żona z córeczką zadebiutowały w Harpusiu. – Byliśmy już na wielu rajdach, na wielu Harpaganach, ale nigdzie nie było tak urokliwego miejsca na start i metę. Zamek bytowski w tej roli zrobił na nas wrażenie. Bytów nam się tak podoba, że zostajemy tu na dłużej i pozwiedzamy okolicę. Szkoda, że materiały promocyjne były dostępne w czasie, gdy byliśmy na trasie. Liczymy, ze znajdziemy ich trochę jutro w it -mówił Paweł Klecha z Sopot.
NA DOPINGU?
Na trasę TP 25,wyszło 197 uczestników, w tym kilku z psami w uprzężach - Jesteśmy z drużyny Runnig Dogs Team z Trójmiasta. Biegniemy z psami. Mimo, że psy nas ciągną, nie uznaje się tego za niedozwolony doping. Przed pierwszym startem w Harpaganie specjalnie o to zapytałyśmy i dostałyśmy pozwolenie od samego szefa rajdu. Często bierzemy udział w tego typu imprezach, chodzimy na Trójmiejskie gry parkowe, tam jest zdecydowanie inaczej. Na odcinku 6km szuka się 18 punktów. Tu trasa była długa a punktów mało, ale trzeba było dobrze popracować z mapą i pomyśleć. Trudno to porównywać. Jesteśmy bardzo zadowolone- mówiła Aneta Konkel z Gdyni, biegnąca z golden retriverem Wegą i koleżanką, gdynianką Anią Roman z husky Tori.
Niepokonany na tej trasie okazał się jeden najstarszych uczestników, Romek Miszewski z Rumii, który 25km pokonał w 3 godz. 16 min..
Na trasie rowerowej TR100 dobry wynik osiągnął bytowiak Bartosz Dębski – to jest już mój 11 start w Harpaganie. Pierwszy raz wziąłem w nim udział w 2004 r. w Bytowie. Wtedy zupełnie nie wiedziałem na czym polega jazda na orientacje. To był mój debiut a od razu pojechałem na 200km, gdyż nie było wtedy innej opcji. Byłem zupełnie inaczej wyposażony niż dzisiaj, inaczej przygotowany. Nie osiągnąłem wielkiego sukcesu, ale wciągnęła mnie ta zabawa i od tego czasu, z małymi przerwami, staram się brać udział w takich rajdach. Przez te 12 lat nabrałem sporo doświadczenia, nauczyłem się orientować w obcym terenie wyłącznie za pomocą mapy i kompasu. Wiem, że po takim treningu nigdzie się nie zgubię, nawet gdy GPS padnie. Wiele się zmieniło przez te lata. W 2004 mapy były czarno- białe. Teraz są kolorowe. Na starcie dostawaliśmy papierowa kartę, na której na punktach, specjalnymi perforatorami wyciskało się kod potwierdzający. Od paru lat każdy uczestnik wyposażony jest w chip a na punktach specjalne czytniki przesyłają od razu informacje do bazy. Niemniej zasada, że można korzystać wyłącznie z mapy i kompasu pozostała niezmieniona. Żadnej nawigacji, żadnej elektroniki. Jest to świetny, zdrowy i rozwijający sposób na spędzenie weekendu. Jestem bardzo zadowolony z osiągniętego tu wyniku. Przejechałem trasę w 8.24 min i na blisko 170 startujących, byłem 23-ci. Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego w 17- tysięcznym mieście, jakim jest Bytów, na wszystkich trasach, było niespełna kilkunastu bytowiaków? Najwięcej na Harpusiu? To niewielu. Ja sam ściągnąłem tu kolegów ze studiów, z Kętrzyna i Koszalina. Pojechali ze mną i też im się spodobało. Namawiałem znajomych, rodzinę, okazało się, że wielu ludzi w ogóle nie wiedziało, że coś takiego się w Bytowie odbywa! To powinno być mocniej nagłośnione, tymczasem tylko parę małych plakacików na mieście widziałem. I żadnego ogłoszenia w prasie. Poza tym zastanawiałem się już 12lat temu, dlaczego tak słabo wykorzystana jest taka okazja, gdy z całej Polski zjeżdżają się do nas ludzie, z osobami towarzyszącymi jest ich chyba ze 2 tysiące, tak słabo wykorzystana jest okazja do promocji naszego regionu? Przecież dla wydziału promocji nie byłby to taki wielki koszt, gdyby każdy uczestnik dostał materiały reklamujące nasze okolice. Stoisko urzędu miasta w bazie, nie załatwia sprawy. Gdy ono działa, większość uczestników jest w trasie i nie ma szans na zdobycie czegokolwiek. To nie jest tylko moje zdanie. Wiele podobnych głosów słyszałem od innych osób - mówi bytowiak.
PRZYBLIŻYĆ LAS
Na terenie bazy rajdu, w SP nr5, obok punktów informacyjnych, tablic świetlnych z aktualnymi wynikami, biura rajdu, stoiska z ciastami i materiałami promującymi region, w jednej z klas nadleśnictwo Bytów zorganizowało salę edukacyjną. Już samo wejście robiło wrażenie. Duże, białe logo Lasów Państwowych, otoczone krzakami cisa, soną i brzozą sprawiały wrażenie wejścia do lasu. Cały czas 6 leśników: inżynier nadzoru Jerzy Sudoł i leśni edukatorzy- Katarzyna Głuszkiewicz, Justyna Czaban, Paweł Wolski i dwie stażystki Ola i Martyna, odpowiadali na pytania, rozdawali materiały reklamowe, prowadzili konkursy przyrodnicze z nagrodami. -Nie sądziłam, że takie duże zainteresowanie będzie miało nasze stoisko. Byliśmy tam od 13.00 aż do momentu, gdy ludzie przestali przychodzić. Przeprowadziliśmy niezliczoną ilość konkursów dla dzieci. Każde dostało atrakcyjna nagrodę. Ciekawe jest to, że przychodziło też bardzo dużo dorosłych osób. Dorośli bawili się jak dzieci, kręcili kołem fortuny, brali udział w konkursie z wiedzy o lesie, ale również sami zadawali pytania na tematy, które ich w gospodarce leśnej niepokoją. Mieszkańcom Trójmiasta wyjaśnialiśmy dlaczego w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym sadzi się obecnie dużo buków na miejsce wypadających świerków. Wiele pytań dotyczyło Puszczy Białowieskiej. Tłumaczyliśmy , na czym polega gospodarka leśna i ochrona przyrody. Jedna osoba nie dałaby fizycznie rady obsłużyć tylu zainteresowanych, więc dobrze, że naszym na stoisku było cały czas więcej przedstawicieli nadleśnictwa- powiedziała Katarzyna Głuszkiewicz, starszy specjalista służby leśnej.
W LESIE JESTEŚMY TYLKO GOŚĆMI
Karol Kalsztein, nie ukrywa, że na sukces imprezy składa się w ogromnej mierze dobra współpraca z Lasami Państwowymi. - Działamy na terenie Pomorza i od lat współpracujemy m.in. z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych Szczecinek, której dyrektor jest naszym patronem honorowym. Ideą rajdu jest pokonywanie trasy w terenie, w lesie. I nie możemy sobie pozwolić na przypadkowe, nieprzemyślane działania. Dbamy o to, by wszystko było uzgodnione.Trasy ustalamy w konsultacji z nadleśniczymi i leśniczymi. Współpracujemy z kołami łowieckimi. Dbamy o ochronę przyrody i o porządek w lesie. Przy założeniu, że jednocześnie wpuszczamy na teren nadleśnictw, łącznie z wolontariuszami i obsługą punktów, ponad 1500 osób, nie jest to sprawą łatwą. Ale procentują nam lata pracy z ludźmi, lata uświadamiania uczestnikom rajdu, że są w lesie gośćmi i, że powinni się zachowywać jak goście, którzy chcą być ponownie zaproszeni.- mówi K.Kalsztein. Teren rajdu to zwykle obszar 30 x 40 km, czyli ok. 1200km2. Wielkim logistycznym wyzwaniem jest takie zaplanowanie tras, by tę sporą liczbę ludzi równomiernie po całym lesie rozłożyć. Tu pomocni byli pracownicy Nadleśnictwa Bytów. - Z naszej strony były to tylko drobne sugestie co do prowadzenia tras. Uważam, że las jest dla ludzi a organizatorzy maja już 25 letnie doświadczenie, więc nie było żadnych problemów. Harpaganowcy, mimo, że jest ich tak wielu, nie są groźni dla lasu. Najtrudniejszy jest moment, gdy nocą, rusza trasa piesza, 100 kilometrowa. Pierwsi ludzie wchodzący w las, mogą zaniepokoić zwierzynę. Ale oni, po pierwsze, chodzą cicho, po drugie, znają się na mapie i nawigacji, więc przemieszczają się szybko i co najważniejsze, głównie drogami leśnymi. Poza tym, każdy z nich idzie indywidualnie, można powiedzieć, przemyka się po lesie starając się nie rzucać w oczy, aby nie zwrócić na siebie uwagi innych uczestników. Nikt też nie ogłasza głośnym krzykiem odnalezienia punktu kontrolnego. A w ciągu dnia nie zdarzyło mi się nigdzie widzieć spłoszonej zwierzyny- mówi Inżynier Nadzoru Nadleśnictwa Bytów Jerzy Sudoł.
PO RAJDZIE
Przyznam, że mimo wszystko trochę niepokoiliśmy się, jak będzie wyglądał las po przejściu takiej ilości ludzi. Muszę stwierdzić, że ich zachowanie w terenie było bez zarzutu. Nie zauważyliśmy żadnych dewastacji, ani żadnych śmieci. Wolontariusze, którzy mieli za zadanie na punktach kontrolnych odbierać od uczestników zbędne butelki czy opakowania, w 100% wywiązali się z zadania. A i sami uczestnicy też pilnowali porządku w lesie. Objechałem i obszedłem dużą część lasu , skontrolowałem miejsca, w których były punkty kontrolne i nie znalazłem ani jednego papierka, ani jednej butelki plastikowej. Trochę zdeptanych ścieżek, ochrypłe od szczekania okoliczne psy, to wszystko, co zostało w bytowskich lasach po 51 edycji ERnO Harpagan. – kończy Jerzy Sudoł. Możliwe, że za dziesięć, czy kilkanaście lat, Harpagan znów wróci do Bytowa. I znów będziemy gościć w naszych lasach ludzi z całej Polski, zrzeszonych w klubach o nietypowych nazwach: Kikuś Team, Dziubasy w Lasy, Tańczący z Kompasem, Tym Razem Na Pewno Sie Uda, Hop. Siup, Bęc!, Kompania Braci, Rezerwowe Psy, Najszybsze Żółwie na Pomorzu, , BoląNóżki, Ziemia Jest Płaska, Włóczybuty. I znów będziemy uśmiechać się na ich widok.
SZAROŚCI:
Patronat honorowy nad 51 edycją ERnO Harpagan objęli: Ryszard Sylka - Burmistrz Miasta Bytów, Leszek Walkiewicz – Starosta Powiatu Bytowskiego, Andrzej Modrzejewski – Dyrektor RDLP w Szczecinku.
Ekstremalny Rajd na Orientację HARPAGAN łączy w sobie w jednym miejscu i czasie elementy turystyki pieszej i rowerowej. Ideą tego rajdu jest pokonanie własnej słabości i sprawdzenie granicy własnej wytrzymałości. Harpagan jest rajdem na orientacje. Każdy startujący dostaje mapę z zaznaczonymi punktami kontrolnymi. Drogę pomiędzy punktami , każdy wyznacza sobie sam. Każdy błąd w planowaniu i nawigacji, skutkuje przedłużeniem trasy, na której pokonanie ma się wyznaczony limit czasowy. Np. na pokonanie 100km trasy pieszej ma się 24 godziny. O tej porze roku oznacza to , że większość trasy pokonuje się w ciemności. Nie ma przerwy na sen, czy dłuższy odpoczynek. Na tym polega ekstremalność tego rajdu, a zarazem jego niezwykłość. I nie ma tu przegranych. Zwycięzcami są wszyscy, którzy odważyli się wystartować, niezależnie jaki dystans pokonali. Ale tytuł Harpagana zastrzeżony jest dla najtwardszych, dla tych, którzy mieszcząc się w limicie czasu, pokonają najtrudniejsze trasy: 100km pieszo , 200 na rowerze lub trasę kombinowaną 100 km na rowerze i 50 na piechotę. Erno Harpagan ma dwie edycje – wiosenną i jesienną.
FENOMEN HARPAGANA
W nocy z 28 na 29 października 1989 roku, dwadzieścia pięć lat temu, Bogdan Jaśkiewicz i czterech mu podobnych zapaleńców postanowili pokonać 100 kilometrową trasę, idąc po pomorskich lasach, w pełnym rynsztunku turystycznym. Szli bez odpoczynku, dzień i noc, sprawdzając siłę własnej woli, pokonując słabość organizmu, zmęczenie, brak snu. Nie spodziewali się wówczas, że zarażą swą ideą tysiące osób. Z każdym rokiem zwiększała się liczba uczestników tej imprezy. Od kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu i ponad 500 uczestników od 2000 roku. Teraz ich liczba dochodzi do prawie 1400 osób! HARPAGAN, gdyż taką nazwę otrzymał ten rajd, z małej towarzyskiej imprezy, stał się niespodziewanie jednym z największych wydarzeń ekstremalnych w Polsce! Mimo, że nie ma tu cennych nagród ( zwycięzca dostaje tylko medal i statuetkę z symbolicznym „H"), liczba uczestników tego rajdu stale rośnie.